Podjechałyśmy pod pensjonat Salvatore'ów. Wcześniej nie miałam szansy zbytnio przyjrzeć się samemu budynkowi, jednak teraz mi się udało. Przez moment podziwiałam rezydencję, jednak tylko przez krótką chwilę, bo Caroline ciągnęła mnie do środka.
Jeszcze zanim przekroczyłyśmy próg budynku Caroline krzyknęła:
- Katherine! - Wampirzyca zmaterializowała się przed nami w mgnieniu oka. - Ogarnij pozostałych. My zajmiemy się alkoholem i muzyką.
- Dziś pijemy? Super!
Brunetka zniknęła, słychać było jak trzaskała drzwiami i podrywała z łóżek wszystkich po kolei.
Z Caroline weszłyśmy do salonu. Bonnie podeszła do dość dużej szafki. Gdy ją otworzyła dostrzegłam półki wypełnione na ścisk alkoholami. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
- Ile ma najstarszy alkohol? - zapytałam wskazując na pokaźne zbiory. Bonnie z trudem sięgnęła po butelkę na najwyższej półce i czytała etykietę.
- Jakieś... 120 lat? - roześmiała się i odstawiła butelkę na półkę.
- A ile właściwie macie wy wszyscy lat?
- Ja jestem wampirem od dwóch lat, a bracia Salvatore - który właśnie weszli do salonu w towarzystwie bliźniaczek, które jak się domyśliłam również były wampirami - wampirami są od jakiś stu sześćdziesięciu. Katherine - wskazała na tą ładniejszą bliźniaczkę - Około pięćset czterdziestu. Jest najstarsza z nas. i cały czas się wymądrza. Elena..
- Bliźniaczka Katherine?
- Sobowtór. - westchnęła - dłuższa historia, nie pytaj. Elena od roku. - Elena zaciągnęła Stefana na kanapę, a Kath i Damon podeszli do Bonnie.
Caroline pociągnęła mnie w kierunku szafki z ciemnego drewna.
- A tu.. - lekko nacisnęła na górę mebla, która podskoczyła do góry - wybierzemy muzykę.
Moim oczom ukazał się niesamowity laptop. No w samym urządzeniu nie było nic nadzwyczajnego, ale zawartość którą pokazywała mi Care, była imponująca.
- Siedem tysięcy osiemset czterdzieści trzy utwory - Blondynka wskazała mi numer z boku listy utworów - Wszystkie podzielone na gatunki, lata i tak dalej. To na co masz ochotę? Coś mocniejszego czy delikatniejszego?
- Siłę alkoholu dostosujesz do muzyki czy na odwrót?
- Muzykę do alkoholu.
-To ustaw coś naprawdę mocnego. - uśmiechnęłam się szeroko i poszłam w kierunku szafki z alkoholami. Razem z trójką, która już tam stała ustawiłam butelki na stole. Wszyscy zasiedliśmy na kanapach. Muzyka grała naprawdę głośno, a alkohol szybko ubywał. Po godzinie picia i śmiania się, poczułam się nieco przytłoczona całym gwarem. Elena i Stefan obściskiwali się na kanapie jak napaleni narzeczeni, a Caroline, Katherine i Damon, śmiali się z pijanej Bonnie.
Wstałam z kanapy.
- Zaraz wracam. - powiedziałam i wzięłam z torebki zapalniczkę i paczkę papierosów. Potworny nałóg, który zabija jednak jak nic pozwala się odprężyć.
Wyszłam przed dom i zapaliłam jednego papierosa, mocno zaciągnęłam się. Zaczęłam się krztusić. Zaklęłam pod nosem.
- Cholera, Samatha! - Moja przyjaciółka potrafiła mi dopiec nawet na odległość. Zamieniła jednego waniliowego papierosa na mentolowego kiedy nie patrzyłam. Oczywiście tych drugich nienawidziłam. Zgasiłam butem ledwo napoczętego papierosa i wyjęłam kolejnego z paczki. Ten był dobry. Kiedy zaciągałam się po raz kolejny u mojego boku pojawił się nagle Damon. Był mocno wstawiony.
- Witaj Amber. - moich uszu dobiegł cudowny głos.
- A ty tu czego? - zapytałam dmuchając mu w twarz dymem. Nadal nie wybaczyłam mu tego, co było w motelu. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek się na to zdobędę.
- Szczerze? Przyszedłem przeprosić.
___________
Witam po meeega długiej przerwie.
Wiem, wiem, zaniedbałam opowiadanie.
Właściwie to zawiesiłam je, o czym nie wspomniałam, ale może mi wybaczycie.
Za nami kolejny rozdział (ta, krótki - kolejna rzecz, którą może mi wybaczycie), a w przyszłym tygodniu dodam kolejny. Będzie coś więcej niż zwykłe picie alkoholu